poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 3 - „Kocham Cię”

Tydzień później- piątek (mecz)

Majka wstała wcześniej, aby przygotować śniadanie dla swoich gości. Poszła do łazienki, ogarnęła się trochę i zeszłą na dół. Tam na stole ujrzała świeżo zrobioną kawę. W kuchni siedziała jej siostra.
-Cześć.- przywitała sie z nią.
-Hej.
-Co się stało?
-Nic.- odpowiedziała ze łzami w oczach.
-No przecież widzę. Co jest?
-Przenoszę się na studia do Warszawy.
-I z tego powodu płaczesz?- zapytała zdziwiona. -Powinnaś sie cieszyć.
-No niby tak... Powiedziałam Mateuszowi, że się przeprowadzam do Warszawy, a on zaczął krzyczeć do mnie, że nie mam prawa go zostawić i pewnie mam kogoś innego. Zwyzywał mnie od kurw i dziwek, a na sam koniec uderzył.- rozpłąkał się.
-Zabije sukinsyna. Mówiłaś rodzicom?
-Chyba żartujesz.
-Zerwałaś z nim?
-A jak myślisz? Chyba normalne, że tak.
-Kiedy sie tu przeprowadzasz?
-We wrześniu. Nie mam jeszcze mieszkania...
-Za tydzień widzę Cię u mnie z walizkami. Przeprowadzasz się do mnie. A i żadnego kontaktu z tym debilem masz nie utrzymywać. Jasne?
-Jesteś kochana.- przytuliły się.

Anna:

-Cześć Ada.- przywitałam się.
-Hej Ania. Idziesz dziś na zakupy?
-A wiesz, mogę się przejść.
-To o której?
-O 13.00.
-Ok to będę u Ciebie po 12, z Janikiem.
-Z Jankiem?- zapytałam z przerażeniem.
-No tak.
-Ok. To pa.
Dlaczego z Jankiem, a nie sam? Zawsze musi łazić z nami.

Robert:

  Dzisiaj mecz otwarcia. Wczoraj był ostatni trening, dzisiaj mamy, w którym musimy się wyciszyć, zrelaksować i nastawić psychicznie. Kiedy leżałem na łóżku, do pokoju wszedł Wojtek:
-Kocham Cię. - na te słowa zerwałem się z łóżka z przerażoną, a jednocześnie zaskoczoną miną. Cyba to zobaczył, bo wybuchnął niepochamowanym śmiechem.
-Ej Robert, Robert.- pokiwał głową.- Co ty taki zdziwiony? Nigdy nie mówiłeś swojej dziewczynie, że ją kochasz?- zapytał z uśmiechem.
-O właśnie Anka, nie dzwoniła do mnie odkąd tu jestem. - powiedziałem sam do siebie.
-To zadzwoń do niej.- wtrącił Wojtek.
 Wziąłem telefon i zacząłem dzwonić. Raz, drugi, trzeci, nie odebrała. Może zostawiła telefon w domu, jak to ona.

Majka:

-Majka! Ola przyszłą!- usłyszałam krzyk Natalii z dołu.
-Ok! Zaraz zchodzę!- odkrzyknęłam. Ubrałam się i zeszłam na dół.
-Gotowa?- zapytałą przyjaciółka.
-Tak.- odpowiedziałam ubierając buty.- A gdzie rodzice?- zwróciłam się do Natalki.
-Już pojechali.
-A tu nie idziesz?
-Idę tylko muszę się skończyć malować.
-No to szybko kończ i pójdziesz z nami.- uśmiechnęłm się i pospieszyłam ją.
   Dziewczyny dotarły na stadion 30 minut przed rozpoczęciem meczu. Zanim zajęły miejsca, poszły sobie kupić coś do picia.
Zaczął się mecz. Polacy rozpoczęli bardzo agresywnie. W 17 minucie po podaniu piłki od Błaszczykowskiego do Lewego padłą bramka. Na stadionie panowała radość. Niestety w drugiej połowie Grecy wyrównali. Kilka minut później Szczęsny sfaulował przeciwnika, gdzie w efekcie końcowym dostał czerwoną kartkę i wściekły zszedł z boiska. Na murawę wszedł Tytoń. Uklęknął przy bramce, przeżegnał sie i był już gotowy. Do piłki podszedł Grek. Na stadionie zapadła cisza. Karangunis strzela, Tytoń broni, a na stadionie wybucha euforia. Mecz kończy się wynikiem 1:1.


========================================================================
Przepraszam, że mnie nie było. Byłam bardzo zajęta i nie miałam głowy, żeby napisać kolejny rozdział. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że się podoba :) (za błędy przepraszam)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz